Dzień pełen niespodzianek:
- mimo oczekiwań po dniu wczorajszym, że będzie bardziej płasko - nie było, a nawet wręcz przeciwnie
- pojawił się głębszy śnieg, co utrudnia ciągnięcie sań i spowalnia
- po 3 godzinach natknęliśmy się na ślady jakiegoś dużego śnieżnego pojazdu – prawdopodobnie zaznaczoną na mapach tzw. Vehicle Route, tj. sezonowo utrzymywaną trasę prowadzącą z ThielCorner gdzieś w okolice bieguna. Co prawda określenie „trasa” jest nieco na wyrost bo to po prostu dwa ślady typu koleiny po dwóch rzędach ogromnych opon, ale i tak marsz tymi koleinami okazał się nieco wygodniejszy niż przeciąganie sań po tym śniegu więc posuwaliśmy się nimi już do końca dnia (na szczęście azymut był dobry)
- mieliśmy odwiedziny i kontakt z cywilizacją (no, prawie) – przed południem widzieliśmy dwa samoloty lecący najwyraźniej w stronę bieguna a po południu – prawdopodobnie jeden z nich – wracając namierzył nas, jak już rozbiliśmy namioty, zrobił nad nami dwa kółka rozpoznawcze i przy trzecim podejściu obniżył maksymalnie lot i zrzucił nam prawie pod namiot moją zagubiona torbę! Prawie jak prezent pod choinkę zrzucony z sań Świętego Mikołaja. Albo jak paczka od rodziny dla więźnia, nie wiem które porównanie bardziej odpowiada mojej sytuacji? W każdym razie jej otwieranie było bardzo emocjonalne.
- no i crème-de-la-creme: wreszcie 29go dnia zostałem zmuszony do wyciągnięcia moje wypasionej apteczki – dostałem w ciągu dnia jakichś rewolucji żołądkowych, wymusiło to parę dodatkowych pit-stopów w czasie marszu. Niefajnie się idzie z taką dolegliwością. Podejrzane jest salami – być może ostro operujące słońce jakoś na nie działa pomimo ujemnych temperatur? Na razie NoSpa i odstawiamy salami. Zobaczymy.
Dystans pokonany do tej pory = 481,75,0 km. Dystans pozostały = 446,25 km