Dwa tygodnie w drodze przez pustkowie Antarktydy…
I dużo i mało. Dużo, bo jednak warunki proste nie są ale nadal mam szansę wyrobić się w planie. Przynajmniej w tym na pierwszą część wyprawy -> do Thiel Corner. Mało bo to dopiero 14 dzień z planowanych pięćdziesięciu paru.
Mam w tej chwili w saniach jedzenia na jeszcze 10 dni a do depozytu w Thiel Corner jest ok. 9 dni drogi – o ile oczywiście pogoda, teren i zdrowie pozwolą. Pogoda, teren i zdrowie - trzech jeźdźców mojej Apokalipsy ;), od nich wszystko zależy.
Zastrugi trochę się dzisiaj przerzedziły, tzn. są ale zawsze prawie można je łatwo ominąć, widoczność jest dobra więc można taką mijankę z wyprzedzeniem zaplanować. Trzeba tylko pilnować azymutu tak aby po takim manewrze wrócić na właściwy kierunek marszu.
Idziemy dziś z Perem niedaleko siebie, nie możemy od siebie uciec (a może nie chcemy?). Mamy podobne tempo, z rozmów wynika, że on też nie ma w planie bicia jakichś rekordów. Cel ma właściwie taki jak ja – cieszyć się podróżą i po prostu dojść do bieguna w dobrej formie w ramach przygotowanych zapasów jedzenia i paliwa. Więc tak się mijamy – raz ja jestem z przodu raz on.
Dziś utrudnieniem był naprawdę silny wiatr prosto w twarz. Jest tak silny, że mam wrażenie, że w zasadzie można by się na nim położyć. Momentami walczę tylko o to aby mnie nie przewrócił. Ciągnięcie sań w tych okolicznościach to mordęga. Bez sań byłoby trudno. No ale iść trzeba, droga sama się nie pokona, krok po kroku, byle do przodu. Dziś tylko 9km, mało ale zawsze coś.
Wiatr dodaje (tzn w zasadzie odejmuje) parę stopni temperatury. Wg prognozy nominalnie temperatura dziś miała być ok. minus 15 – minus 17. Ale za to wiatr ok. 18-20 m/sek co oznacza, że odczuwalna temperatura była najmniej 10 stopni niższa od nominalnej.
A w Polsce Mikołajki. Gdyby to było możliwe to chciałbym dostać w mikołajkowym prezencie sposób na naprawę Spotify i apki do audiobuków. Mam piękną playlistę i kilka ściągniętych książek do odsłuchania – miało mi to urozmaicać długie godziny marszu. Ale coś się popsuło z początkiem grudnia i obie nie działają – może abonamentu nie opłaciłem? Nie pamiętam. A może wymagają co jakiś czas kontaktu z siecią www - jeśli tak to faktycznie tu może być lekki kłopot z tym? W każdym razie nie mam już muzyki ani książek. Zostały mi tylko własne myśli. Ehhh, los sprawił, że mogę doświadczyć izolacji i samotności w jeszcze większym stopniu niż myślałem. Trudno, trzeba poszukać plusów tej sytuacji.
Dystans pokonany do tej pory = 212,0 km. Dystans pozostały = 698 km