No więc wygląda na to, że łatwe kilometry się ewidentnie skończyły. Every day something. Dziś ciąg dalszy przedzierania się przez zastrugi. Zrobiło się bardziej płasko niż w ostatnich dniach ale to jedyna ulga.
Ciągnę sanie na długiej linie – nie chciałem narażać się na to, że na mnie najadą z tyłu jak będą zjeżdżać z tych zastrug (po ich pokonaniu) ale wada z kolei jest taka, że kiedy zastrugi są ciasno ułożone, blisko siebie to lepiej sprawdza się krótka lina bo łatwiej wtedy tymi saniami manewrować. A tak, jak mam długą linę to ja omijam zastrugę drogą, którą wybieram ale sanie jadące ok. 6-7 metrów za mną już nie łapią mojego śladu i idą innym, losowym wariantem, nieoptymalnym, przy czym często ładują się przy tym w jakieś załomy albo klinują między kawałkami lodu. Dwa razy dziś też się przewróciły – tak, te duże sanie, które wybrałem bo są podobno najstabilniejsze i niewywrotne. Podpowiedź dla wszystkich zainteresowanych -> nie jest łatwo podnieść sanie z ładunkiem, ważące ponad 80kg, stojąc do nich bokiem na nartach.
Pogodowo – poza tym, że cały czas wieje (wiatr z południa, tzn. przy moim azymucie dostaję z lewej strony) to warunki są ok. Słoneczko oświetla drogę – a więc dobra widoczność – i jakieś minus 20 stopni. Idę w tej sytuacji w jednej warstwie odzieży termicznej (typu mesh) oraz kurtce i spodniach z warstwą goretex. Plus czapka, buff lub kominiarka, gogle, maska na twarz i rękawice oczywiście. Na takie warunki to w zupełności wystarcza -> fizyczna praca dobrze rozgrzewa. W czasie dnia wymieniam rękawiczki i gogle w zależności od potrzeb i sytuacji (mam ich kilka różnych par w miejscu łatwo dostępnym na saniach). Reszta jest słała. A no i w czasie przerw zakładam jeszcze grubą, dużą puchówkę – żeby zachować ciepłotę wypracowaną w czasie marszu.
Koniec dnia to wysokość > 1.000 m npm oraz sumaryczny zrobiony dystans >200 km.
Po południu i wieczorem niemiła niespodzianka – nawiedziły mnie jakieś rewolucje żołądkowe. Na szczęście po jakichś 2 godzinach się uspokoiły. Nie wiem od czego, menu raczej mam sprawdzone i powtarzalne od 13 dni. Muszę bardziej uważać z higieną rąk może? W tym moim mikroświecie, w którym funkcjonuję każdy drobiazg jest ważny i może mieć znaczenie. Lepiej przesadzić z profilaktyką niż zafundować sobie dyskomfort i wymuszoną przerwę w podróży.
Dystans pokonany do tej pory = 203,0 km. Dystans pozostały = 707 km