Łatwy dojazd do stolicy, przetarganie plecaków do taksówki i lotnisko. Trochę schodzą ze mnie emocje - wcześniej było multum spraw do ogarnięcia: jeszcze coś z pracy, dziecko ze szkoły, kończenie pakowania, stres czy coś zapomniałem etc. A teraz już tylko realizacja kolejnych kroków i skupienie się na tu i teraz. Życie staje się uporządkowane. Jeszcze tylko ostatnie przepakowania na lotnisku, montuję kłódkę na bagażu głównym i do odprawy.
Mam jeden stres, który minie dopiero w Chile, na miejscu - ze sobą, w podręcznym mam cały bagaż startowy. W ten sposób eliminuję ryzyko zgubienia bagażu i niedopuszczenia do startu. Na starcie bowiem trzeba mieć elementy wyposażenia narzucone przez organizatora i nikogo nie interesuje czy bagaż gdzieś zaginie czy nie.
Na szczęście w Warszawie kontrola bezpieczeństwa bez zastrzeżeń. Teraz prosto do samolotu.