Obudziliśmy się zmarznięci (2 st. w nocy) ok. godz. 7. Energiczna pobudka, szybka rozgrzewka i startujemy. Dziś pierwszy dzień marszu. Widok z naszego biwaku przepiękny. Obozujemy 2-3 km przed Kvikkjokk, nad brzegiem sporego jeziora, które ciągnie się na długości ok. 50-70 km. Widok na jezioro przepiękny. Dyżurni Rafał i Mirek już krzątają się przy ognisku – śniadanie wrze. Po śniadanku (fasolka po bretońsku w wykonaniu Rafała była OK.) pakujemy graty do samochodu i przemieszczamy się na parking w Kvikkjokk. Tam pakujemy się marszowo. Robert ustala w schronisku jeszcze kilka informacji odnośnie naszej trasy i ok. 10 wyruszamy. Po drodze konkurujemy z dwójką Niemców. Nasze tempo to 60/15 czyli godzina marszu i 15 min przerwy. Drogą-ścieżką idzie się w sumie OK., choć są momenty wzmożonej uwagi gdy ścieżka wiedzie po ruchomych kamieniach i trzeba uważać by nie skręcić kostki. Na czwartej przerwie gdy po lewej stronie zostawiliśmy za sobą przepiękne jezioro robimy drobny pierekus – dyżurny Rafał i teraz się spisał. Dodatkowe porcje moreli wprawiają w dobry nastrój. Nasz cel na dziś to przynajmniej schronisko Parte – dochodzimy tam po ok. 7 godz. Krótka przerwa, nabieramy wody i naprzód. Chcemy dojść trochę dalej, jutro planowane jest załamanie pogody. Za pierwszym mostem, tj. po ok. 45 min od schroniska rozbijamy biwak. Kąpiel w pobliskim górskim strumieniu, kolacyjka, trochę palnego Sprita, jeszcze ostatnie przygotowania do jutrzejszego deszczu i zaraz idziemy spać. Jutro zapowiada się dzień „morski”.