Kilkanaście godzin w samolocie i jesteśmy w Indiach. Muszę przyznać, że było dość wygodnie. Samolot linii Jet Airways był duży, wygodny, na obsługę nie mogę narzekać. Każdy miał do dyspozycji zestawik multimedialny (filmy, gry, nauka języka, muzyka) - zatem można było jakoś zagospodarować czas pomiędzy kolejnymi drzemkami. W stolicy Indii lądujemy przed 10 czasu lokalnego. Lotnisko może zrobić wrażenie - spore, wyłożone dywanami, figurki Buddy, lokalne przysmaki. Lekki powiew skomercjalizowanej egzotyki. Przechodzę do swojego gate'u gdzie będę przesiadał się na samolot już docelowo do Kathamndu. Zaskakują trochę procedury bezpieczeństwa na tranzytowych przejściach. Mimo, że wysiadłem właśnie z lotu międzykontynentalnego, nie wychodzę na zewnątrz tylko przechodzę na inny lot, lokalny, to muszę przejść chyba ze 3 bramki bezpieczeństwa, na każdej zdjąć buty, wyłożyć wszystko z podręcznego plecaka i kieszeni. I to wszystko pod czujnym okiem kilu uzbrojonych gości. Może w Indiach jest jakiś niespokojny czas??
Lot do Kathmandu za półtorej godzinki więc dzięki tym procedurom bezpieczeństwa właściwie zdążam just in time.