Geoblog.pl    whisky    Podróże    Nepal, Annapurna    dzień #2 - Kathmandu, mekka himalaistów i ... niespodzianka
Zwiń mapę
2010
23
paź

dzień #2 - Kathmandu, mekka himalaistów i ... niespodzianka

 
Nepal
Nepal, Kathmandu Airport
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 9092 km
 
Linie Jet Lite dowożą nas bezpiecznie do Kathmandu. Lot niewielkim samolocikiem jest dość widowiskowy, szczególnie w momencie przekraczania pasm górskich w południowym Nepalu. Samolot schodzi do lądowania robiąc coś w rodzaju slalomu między wyższymi masywami. Lotnisko wyraźnie mniejsze, do terminala przechodzimy po płycie. Zatem dotarłem do bazy wszystkich wypraw himalajskich! Naprawdę tu jestem i już za chwilę zanurzę się wszystkimi zmysłami w egzotyce, w końcu to przy okazji moje pierwsze zetknięcie z Azją. Planuję odebrać plecak, taksówką dojechać jak najszybciej do hoteliku, w którym przez internet zarezerwowałem pokój, przebrać się i wyjść na miasto, magiczny rynek Thamel i dać się porwać lokalnemu klimatowi. Oczekiwanie na bagaże trochę się przedłuża ale w końcu belt rusza. Tłum turystów powoli się przerzedza, każdy po kolei łapie swoje plecaki, torby i inne tobołki i znika w głębi terminalu. W końcu zostaję sam a na belcie nie ma już żadnego bagażu, co mnie trochę dezorientuje i powoduje lekki ucisk gdzieś w dole brzucha. Kręcę się jeszcze chwilę nerwowo, wyglądam czy ktoś nie wiezie jeszcze czegoś z samolotu ale wygląda na to, że to niestety wszystko. Kierowany przez pracowników lotniska w końcu trafiam do punktu zajmującego się zagubionymi bagażami, pokazuję swój dowód nadania bagażu. Nepealczyk wykonuje kilka telefonów i przekazuje mi, że załatwił sprawę, bo dowiedział się, że mojego plecak w tym samolocie nie było, nie ma i dziś już na pewno do Nepalu nie doleci ale za to całe biuro w New Delhi wie czego ma szukać! Więc - dodaje uspokajająco - mam się zgłosić jutro i odebrać plecak, który zapewne przyleci pierwszym samolotem. Żadnego "sorry" przy okazji nie dodaje. Mój plecak nie doleciał!!! Jestem w Azji, w Nepalu, z zamiarem 3-tygodniowego trekkingu w wysokich górach bez mojego sprzętu!!! A miało być tak fajnie ... Tłumaczę mu jeszcze jakie to dla mnie ważne, żeby się upewnił, potwierdził że na pewno jutro będę miał plecak bo jutro po południu mam w planie siedzieć już w busie jadącym w kierunku Annapurny. Patrzy na mnie z hipnotyzującym uśmiechem i mówi, że wszystko będzie OK. Więcej nic tu nie zdziałam. W ostatniej chwili proszę go o jakieś potwierdzenie, że zgłosiłem zaginięcie bagażu i że zostały podjęte jakieś działania. Dopiero wtedy podsuwa mi jakiś formularz do wypełnienia!!! Zabieram kopię tego świstka zamiast mojego wypasionego plecaka i wychodzę z terminala z mocno ambiwalentnymi odczuciami. Jestem w miejscu, o którym od dawna marzyłem ale to nie tak miało wyglądać. Jestem teraz po prostu w tym, w czym wysiadłem z samolotu, z małym podręcznym plecaczkiem. Cóż, znajduję bankomat, wyciągam trochę rupii, znajduję taxi, negocjuję stawkę i pokazuję nazwę mojego hotelu. Kierowca, młody chłopak, zapewnia, że wie gdzie to jest. Dogadujemy się łamaną angielszczyzną. Jedziemy przez miasto - pierwsze wrażenia to hałas, zgiełk, klaksony, riksze, dziwne zapachy, wciskanie się na siłę, wymuszanie pierwszeństwa, sporo kurzu. Gość zatrzymuje się ze trzy razy i pokazując przechodniom kartkę z nazwą hotelu, próbuje go namierzyć. Kręcimy się trochę chyba w kółko - dobrze, że ustaliliśmy na początku stałą kwotę więc mnie to nie bardzo stresuje, zresztą cały czas myślę co zrobić, jeśli jutro plecak nie doleci. W końcu jestem w hotelu - nazwa jakże obiecująca "Nirvana". Docieram tu, po całym zamieszaniu po 16. Warunki spartańskie, ale w pokoju jest łóżko, łazienka. Nic mi więcej nie potrzeba. Jadę jeszcze do lokalnego biura czegoś w rodzaju centralnej agencji turystycznej (TAAN), gdzie kupuję obowiązkowe "wejściówki" i zezwolenie na wejście w obszar chroniony, którym jest całe otoczenie Annapurny (ACAP permit). Zaopatruję się też w jakieś podstawowe przybory higieniczne. Krótkie przejście przez Thamel w drodze powrotnej, ale dziś jakoś nie jestem w nastroju do podziwiania okolicy, więc tylko zjadam późny obiad w jakiejś knajpce. Pierwszy kontakt z tutejszymi smakami - na razie nie ryzykuję, biorą jakiegoś kurczaka z ryżem. Wracam do hotelu trochę zniszczony psychicznie dzisiejszą niespodzianką. W tym samym hotelu mieszkam z trójką Polaków z Wrocławia, którzy też jadą na trekking wokół Annapurny. Zatem - jeśli uda mi się odebrać jutro plecak - pewnie stworzymy team. Bierzemy piwko i konsumujemy to w kantynie hotelowej siedząc w kucki na jakiejś pufie przy niskim stole (wysokich stołów tu nie ma:)).Gadamy do późna wspólnie o planach, o alternatywach jakie mam, co mogę zrobić w tej sytuacji. W końcu spać, temperatura nieco ponad 20 stopni więc dam radę z tym w czym przyjechałem. Nie wiem co przyniesie jutro ...
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
whisky
Robert
zwiedził 9.5% świata (19 państw)
Zasoby: 97 wpisów97 42 komentarze42 169 zdjęć169 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
10.07.2022 - 11.07.2022
 
 
06.08.2018 - 07.08.2018
 
 
26.09.2017 - 01.10.2017