Jestem u Darka już od wczoraj wieczór. Trochę odsapnąłem po ostatnich zwariowanych dniach – praca, jeszcze jakieś wyjazdy służbowe i jednocześnie zakupy na wyjazd, porcjowanie i pakowanie żarcia. Zajęło mi to dużo czasu. Niestety nie udało mi się spakować do mojego plecaka 70 litrów – na siłę bym to upchnął, ale primo nie przeszłoby to na lotnisku a po drugie straszny ciężar – ponad 32 kg – na plecach. Ostatecznie mam dwa plecaki – jeden duży, drugi mały. Po zważeniu – duży 20,5 kg, mały 11,5 kg (w małym główny ciężar to żarcie). Nie wiem jeszcze jak to będę niósł, ale zostawiam to na później. Całe szczęście, że nie tylko ja będę miał ten problem – okazuje się, że Darek jeszcze się nie spakował. Miał do pewnego momentu złudzenia, ale w końcu też spakował się w dwa plecaki. Jednak 75 litrów ma swoje ograniczenia. Czekamy na Mirka – dociera po 12. Jego plecak to 100 litrów – pełny, dodatkowo Mirek taszczy kilka reklamówek. Ostatni poczęstunek u Darka – pyszna babka z konfiturami. Owijamy plecaki folią – dla ochrony przed uszkodzeniami, karimaty i namiot tworzą odrębną paczkę. No i jedziemy, lotnisko, pożegnanie, odprawa, piwko, ja kupuję jeszcze paczkę słodyczy i wsiadamy do Embraera LOT-u.