D-08

Ostatni dzień listopada.
Dziwna to noc była – po cały dniu wczoraj braniu Sudafedu na ten mój kaszel (zalecenie MedTeam z UnionGlacier) ułożyłem się w śpiworku i było mi błogo i zasnąłem i sobie spałem… Po czym obudziłem się w środku nocy cały spocony jak mysz, śpiwór mokry w środku. Na szczęście ma membranę wodoodporną więc po chwili obsechł. Ja też się jakoś osuszyłem i położyłem się spowrotem na resztę nocy – cały w strachu, że oto jakaś poważna choroba się zaczyna. A rano – nie ma śladu po kaszlu. Dziwne. Ale ustawiło mi dobry humor na cały dzień.
Choć dziś dzień taki sobie, chmury naszły, słoneczka nie widać, zrobiło się ponuro, do tego cały dzień wiatr. No i zastrugi, jeszcze nie jakieś olbrzymie ale wyraźnie spowalniają. One w większości porozrzucane są w grupkach po całej przestrzeni i układają się w formie takich wydłużonych formacji jakby wydm, w kierunku zgodnym z wiejącym wiatrem. A azymut marszu prowadzi tak, że trzeba je pokonywać mniej więcej pod kątem 45 stopni. Pokonanie takiej każdej grupki wydm oznacza, że trzeba wciągnąć na nie saneczki – jest to cały czas rabialne no ale tempo pokonywania zastrug jest wolniejsze niż zwykłego marszu.
Przy takiej pogodzie i wietrze robi się wyraźnie zimniej – zacząłem zakładać docieplenia, krótkie puchowe szorty za kolana i puchowy bezrękawnik. Dodatkowo w czasie przerwy obowiązkowo duża puchowa kurtka, która cały czas jest schowana na saniach w miejscu łatwo dostępnym „w razie potrzeby”.
A skoro mowa o ogrzaniu się – rosołek (zupka z torebki zalana wrzątkiem z termosu) w środku dnia był bardzo dobrym pomysłem!

Dziś 8 godzin pracy i 20km. Dobry wynik.
Dystans pokonany do tej pory = 137,5 km. Dystans pozostały = 772,5 km

Komentarze (0)