Trochę jestem zaskoczony szczerze mówiąc bo jeszcze tu nie zrobiłem takiej dniówki godzinowej jak na Grenlandii (tj. 8-10 godzin) - dziś np. 7 godz. 30 min marszu - ale za to kilometry się odliczają szybciej jakby. Dzisiejszy dystans to 20 km – co na Grenlandii było sporym osiągnięciem po 9-10 godzinach drogi. A przecież tu też jest pod górę i sanie mam o wiele cięższe niż tam. Hmmm… a może bardziej się przyłożyłem do treningów? No nic, cieszmy się z tego co jest, nie wiadomo jak będzie dalej.
W każdym razie taki dystans mi wystarcza, więc staję wcześniej. Oszczędzam energię skoro mogę – to widać też po tym, że nie jestem w stanie zjeść całej dziennej porcji, zostaje sporo z paczki lunchowej (zostawiam to jako rezerwę na gorsze dni).
Dziś lekki wiaterek poza tym pogoda bez zmian (słońce, lekki mróz). Idę tylko w jednej warstwie pod kurtką, jak wiatr słabnie lub znika to nawet zdejmuję kurtkę, nie ma sensu się przegrzewać.
W namiocie dziś trochę robótek ręcznych – podocinane pazury, dociąłem sobie też tejpy na twarz, dokleję je w miejsca, które pozostają odsłonięte po założeniu face-maski i gogli. Dzięki temu nie będę musiał pamiętać o kremie przeciwsłonecznym.
Poza tym zauważyłem, że mi powietrze ucieka z materaca – musiałem dziś w nocy dodmuchiwać żeby nie leżeć bezpośrednio na podłodze namiotu. Dopiero czwarty dzień i już takie awarie – no nic, trzeba będzie to załatać. Ale już nie dziś. Dziś już tylko telefon do chłopaków z TelComm, sms do Larsa i Michała i spać. A właśnie -> co do komunikacji to w moim przypadku ustalenie jest takie, że codziennie o 20:30 muszę się odmeldować, tzn. zadzwonić do bazy UG z telefonu satelitarnego, przekazać współrzędne mojej pozycji, pokonany dystans, zdać krótko sprawę jaka pogoda, czy są jakieś problemy czy wszystko OK i to tyle. Oni sobie te info od wszystkich ekspedycji zapisują i dzięki temu każdego dnia mają monitoring ogólnej sytuacji. Ważna sprawa – brak kontaktu przez 48 godzin powoduje automatyczny start akcji ratunkowej. Więc lepiej nie zapomnieć i dzwonić.