Geoblog.pl    whisky    Podróże    Antarktyda    Transfer z UG na punkt startu
Zwiń mapę
2023
23
lis

Transfer z UG na punkt startu

 
Chile
Chile, Messner Drop Off Point
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 18614 km
 
Z domu w Polsce wyjechałem 9 listopada a więc równo po 14 dniach podróży i oczekiwania (najpierw na lot z Punta do UG a potem z bazy UG do punktu startu trasy Messnera) nadszedł ten moment kiedy usłyszałem od zawiadowcy stacji (Tim): "You go today!". A konkretnie usłyszałem to ok. 6:00 rano od posłańca od Tima, który tę wiadomość przyniósł mi bezpośrednio do namiotu, kiedy jeszcze leżałem sobie w śpiworku i krzyknął mi to z zewnątrz. Już kawy na śniadanie nie potrzebowałem... Mieliśmy być gotowi do odlotu (cała trójka wybierająca się na trasę Messnera plus przewodnik Lucie) o 10:00 przed magazynem sprzętu. O spaniu ani drzemaniu już nie było mowy, zebrałem cały mój dobytek, złożyłem namiot i na śniadanie do kantyny. Celebrowaliśmy to śniadanie, drobiazgi, których nie będziemy mieli przez następne prawie 2 miesiące - woda lecąca z kranu, siedzenie na krześle przy stole, wybór jedzenia, świeże owoce, towarzystwo do rozmowy... Ale też po śniadaniu elementy prozy życia takie jak spojrzenie w lustro, umycie twarzy czy rąk pod bieżącą wodą, siedzenie na sedesie (!!) - to wszystko elementy komfortu do jakich się przyzwyczajamy tak, że nawet ich nie zauważamy. Dopiero jak człowiek sobie uświadomi, że od jutra takich błahych rzeczy nie będzie to ich znaczenie zaczyna rosnąć ;)



Po śniadaniu napełniamy jeszcze termosy, gadamy chwilę z Preet i Finami, którzy jeszcze czekają na swoją kolej i ruszamy do magazynu. Tam finalne ważenie sań - po wyjęciu kanistrów z paliwem, bez namiotu i nart (te rzeczy idą do samolotu osobno) moje ważyły 84 kg. Pożegnalne przytulasy z szefową magazynu, przybicie piątek z paroma osobami z bazy i ... wsiadamy do naszego Twin Ottera. Nie ma co opóźniać. Nasza czwórka plus dwóch pilotów plus nasze bagaże - wnętrze samolotu jest prawie wypełnione, nie zostaje wiele wolnej przestrzeni. W czasie krótkiego kołowania rzucamy jeszcze okiem na tutejszą cywilizację i lecimy.



W czasie lotu (ok. 90 min) mało co rozmawiamy, chyba każdy zatapia się we własnych myślach - z jednej strony wielka radość bo oto urzeczywistniamy swoje plany czy marzenia ale z drugiej jakaś obawa i niepewność przed tym co przyniosą kolejne dni. Przez małe zamarznięte okienka patrzymy na biel tego gigantycznego lądolodu pod nami. Na początku jeszcze pojawiają się ostatnie pasma i pasemka górskie Gór Ellswortha ale potem już tylko wielka biała przestrzeń po horyzont.



Po 90 min pilot obniża lot, kołuje i potem schodzi do lądowania na płozach. Touchdown i jesteśmy. Wysiadając czuję się trochę jak astronauta stawiający pierwszy krok na księżycu. Dookoła jak okiem sięgnąć... nie ma nic ;) Tak wygląda Antarktyda na 82 stopniu szerokości geograficznej. Byliśmy przygotowania na każde warunki, które mogą nas ewentualnie tu spotkać (kurtki puchowe, gogle, grube rękawice, maski na twarz) ale pogoda w punkcie lądowania jest po prostu najlepsza z możliwych. Wyładowujemy szybko nasz sprzęt, żegnamy się z pilotami i po chwili nasz mały łącznik ze światem znika w oddali. Witaj przygodo!
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (5)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
zula
zula - 2024-11-27 09:19
Powodzenia...!
 
 
whisky
Robert
zwiedził 10.5% świata (21 państw)
Zasoby: 122 wpisy122 48 komentarzy48 220 zdjęć220 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
09.11.2023 - 27.11.2023
 
 
03.05.2023 - 04.05.2023
 
 
10.07.2022 - 11.07.2022