Rzeczy przeorganizowane, popakowane w odpowiednie torby, paliwo przelane do kanistrów i butelek, maszynki (wszystkie trzy) przetestowane i sprawdzone, gps-y i telefony posprawdzane. Wiele rzeczy nie mam już do zrobienia, jestem w trybie stand-by. Oddaję jeszcze do magazynu Lucy torby przeznaczone na depozyt, który będzie na mnie czekał w Thiel Corner oraz osobną torbę oznaczoną wielkim napisem „Emergency Bag”. Jest do niej też przytroczona zapasowa narta – na wypadek (to naprawdę czarny scenariusz) gdyby jedna z moich się złamała. Ze sobą na punkt startu zabieram jedzenia i paliwa na 24 dni, w tym czasie muszę dotrzeć do Thiel Corner (ok. 400km drogi) i tam pobiorę depozyt z zapasami na kolejne 26 dni (stąd do bieguna pozostanie ok. 520km). Jeśli mi się nie uda zmieścić w 50 dniach będę miał jeszcze ten „Emergency Bag” z wałówką na dodatkowe 7 dni.
Wszystko wydaje się gotowe, teraz wszystko zależy od pogody. Widać po kantynie, że w tryb oczekiwania przestawiają się wszyscy „expeditioners”. Jedni zatopieni w lekturze, niektórzy korzystają z udostępnionego po raz pierwszy w Union Glacier wifi, inni z słuchawkami na uszach albo w grupkach analizują jakie kto ma patenty i pomysły na nadchodzące dni i tygodnie. Generalnie obecnie nie ma tłoku w bazie, to początek sezonu i z kategorii „turystów” są tylko osoby zmierzające na południe, na biegun. Poza mną i Perem w bazie są jeszcze:
- Lucie Vyborna z przewodnikiem
- James Baxter – chyba najstarszy z obecnych
- dwie Walijki w zespole pod nazwą Fire Angels – wystartowały dziś bezpośredni z bazy
- trzech Finów
- dwóch Anglików, Alan Chambers i David Thomas, którzy będą po drodze zbierać próbki śniegu i lodu
- młody Amerykanin, Jacob Myers, który chce być najmłodszym mężczyzną, który zdobędzie biegun
- hinduska Preet Chandi – ona już była na biegunie ale chce być najszybszą kobietą
Wszyscy poza mną, Perem i Lucie idą trasą Hercules. Po nas jeszcze kilka ekspedycji dotrze – ale to już będą zawodowcy walczący o różne rekordy czasowe.
Po południu wybrałem się na jeszcze jeden, tym razem dłuższy spacer treningowy, poza bazę. Z saniami zapakowanymi prawie w pełni – brakuje tylko namiotu i paru drobiazgów. Wszystko wydaje się być w porządku.
Wieczorem przy kolacji dostajemy sygnał, że prognozy na jutro są na razie pomyślne. Finalne potwierdzenie jutro rano.