Geoblog.pl    whisky    Podróże    Nepal, Annapurna    wjeżdżamy w Himalaje
Zwiń mapę
2010
25
paź

wjeżdżamy w Himalaje

 
Nepal
Nepal, Bhulbhule
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 9209 km
 
Pobudka rano, bus mamy zamówiony ok. 7:00. Bazowo ma nas zawieźć do Besisahar przed Pokharą a tam mamy jeszcze opcję na ew. transport na północ.Do Pokhary nie ma sensu jechać bo potem musielibyśmy się cofać do trasy naszego treku. Wrocławianie (Leszek, Gosia i Anka) zostawiają jeszcze walizki (!) w Nirvanie, po powrocie załadują do nich plecaki i będą wracać w eleganckim stylu :). Ja jeszcze pożyczam hotelowy ręcznik - wczoraj zapomniałem w pośpiechu o takim drobiazgu. Ciekawe o czym jeszcze ... Busik już na nas czeka ale nie jesteśmy jedynymi gośćmi więc czekamy aż wszyscy się zejdą. W międzyczasie obserwujemy budzący się dzień w Kathmandu - otwierające się sklepiki i kramiki dookoła, narastający gwar i kakofonię klaksonów aut i motocykli, rowerzystów i riksiarzyprzewożących najróżniejsze pakunki - nawet sporej wielkości kajaki ... Załoga naszego busa pakuje bagaże na dach - też klasyczny obrazek z tej części świata, dla mnie nowinka a więc i atrakcja turystyczna. Przypatruję się ale i sam wchodzę na dach żeby zadbać o bezpieczne ułożenie naszych bagaży, a szczególnie mojego, nowego (!) P.L.E.C.A.K.A. Kupionego przecież dopiero co, bo wczoraj. Wreszcie ruszamy. Droga mija powoli, żmudnie i męcząco. Jedziemy w sumie ok. 5 godzin, nieśpiesznie. Po drodze zaliczamy dwa przystanki, na których można rozprostować kości, coś zjeść w przydrożnych jadłodajniach. Ale poza coca colą nikt z nas się na nic nie skusza - mamy jakieś własne przekąski i cały czas mamy z tyłu głowy problem zw z odmienną florą bakteryjną, brudną wodą etc. nie chcemy więc kusić losu zaraz na początku wycieczki. Po drodze widoki robią się coraz bardziej górzyste, zresztą jak tylko otwiera się horyzont to widać dalekie białe pasma gór. Docieramy w końcu do Besisahar - to taka większa mieścina. Nie mamy szansy jej zwiedzić bo chcemy jak najszybciej ruszyć dalej w drogę. Meldujemy się tu szybko w punkcie kontrolnym ACAP i kupujemy miejsca w mniejszym busiku, który nas może zawieźć dalej na północ - do Khudi, Bhulbhule lub nawet dalej. Decydujemy się na Bhulbhule - droga do tej wioski wiedzie gruntową szosą więc zakładamy, że nic specjalnego nas nie ominie, ale dalej zaczyna się już trapa przez tarasy, wzniesienia i góry a tego już nie chcemy stracić. Dzięki temu mamy szansę trochę nadrobić czas. W sumie ok. 16 lądujemy w rzeczonej wiosce, na jej początku. Po lewej górki, po prawej w dole wije się rzeka Marsjangdi, wzdłuż której będziemy szli przez następnych parę dni. Nad nią położona jest Bhulbhule - kilkadziesiąt domków, pola, etc. Przy parkingu, na którym wysiedliśmy parę kramików - tu kupuję jeszcze sporą chustę, która ma mi służyć jako nakrycie głowy a która okaże się cudownie przydatnym i wszechstronnym sprzętem trekkingowym. Postanawiamy tu już dziś nocować i długo nie szukamy - lądujemy w zasadzie na pierwszej kwaterze, jaka się napatoczyła. Coś w rodzaju malej restauracji z przyklejonymi prostymi chatkami z drewna i dykty. W sumie to wszystko pod dumnym hasłem "Guest House". Nasz House polega na tym, że jest jeden spartański pokój z 4 łóżkami, możliwość umycia i załatwienia innych spraw higienicznych - poza chatką, na zewnątrz. Musi wystarczyć, to tylko jedna noc. Pozostała część wieczoru to krótki spacer po wiosce, późna obiadokolacja i pierwszy nocleg w ramach trekkingu, na terenie ACAP.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (1)
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
whisky
Robert
zwiedził 9.5% świata (19 państw)
Zasoby: 97 wpisów97 42 komentarze42 169 zdjęć169 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
10.07.2022 - 11.07.2022
 
 
06.08.2018 - 07.08.2018
 
 
26.09.2017 - 01.10.2017